Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   43   —

dzinom są stosowne. Wychodził niekiedy po północy, a zjawiał się bardzo rano.
Gdy milioner się oświadczył i został przyjęty, panna Giertruda uspokoiła się i nic już nie miała przeciwko niemu. Bolesław probował w imie kuzynostwa zużytkować starego jegomości, wkupując się w jego łaski, to się jednak nie udało. Oryginał ów przyjmował go grzecznie, lecz do spoufalenia się z sobą nie dopuszczał. Z domem Bombasteinów także nie miał pan Bolesław szczęścia. — Pryncypał był dlań pełen atencyi, ale obie panny chłodno i szydersko nawet go przyjmowały. Ostrzegał on ojca iż pannę Florę wirtuoz w okularach bałamuci, a pannę Leonię pewien literat, który do domu bywał wpuszczany.
Bombastein dziękował za przestrogi, ale się z tych postrachów uśmiechał.
— Widzi pan — mówił na ucho Bolkowi — ja mam oko na wszystko. To nie jest niebezpieczne, Flora ma rozum i Leonka nie głupia. One to po mnie wzięły. — Żadna z nich nie pójdzie za człowieka bez zapewnionéj egzystencyi! Wierz mi pan. Tymczasem, że się sobie rozerwą z temi ichmościami — to jest w porządku naturalnym — (wyrażał się p. Samuel). Co pan hrabia chce, młodość ma swe prawa, ale to są dziewczęta rozumne.
I uderzał się w czoło pan Samuel.
— Rozum wzięły po mnie, a wychowanie im dałem, jak księżniczkom, ale co to kosztowało!