Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
68
MISJA ANANA.

dlił się, łzy zaś gęste rosiły jego twarz ascetyczną.
Nakoniec znaleźli się na dole.
Tu straż pozostawiła przybysza samemu sobie.
— Idź prosto przed się — dano mu radę na odchodnem — nogi przyprowadzą cię tuż pod Antonję.
Anan podziękował im i szedł przed się.
Dziw go jednak zbierał. Jakże to mogłoby być, aby między świątynią a zamkiem, zajętym przez Jana nie było żadnych budowli. Wszak, kiedy opuszczał miasto święte, idąc na pustynię, na tem miejscu stała cała dzielnica, gęsto zamieszkała.
Ale istotnie, jak daleko okiem rzucił, nie mógł nic dojrzeć dokoła w ciemności. Tylko nogi plątały mu