Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
290
BRAMA HIPPIKOS.

— Co mamy czynić? — usprawiedliwiał się płatnik miejski — za twoją bramą najobszerniejsze przepaście. Grzebać nie mamy czasu. Zatem zwala się trupy w głąb...
— Mówiłem, są inne bramy. Nie mogę już patrzeć na te ohydne pogrzeby. Rzucajcie psom to, co spuchło z głodu lub padło z moru.
— Twoi bracia!
— Nie znam takich! Kto nie trzyma miecza w ręce — pies i stronnik arcykapłanów. Niech ginie!
— Kaatasie! Jakaż zaciekłość tobą miota! co winien lud, iż Jahwe tak go rozmnożył?
— Niech giną! — powtarzał zapamiętale dowódca Wieży Hippikos.
Poplas pokiwał głową smutnie i rzekł: