Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
262
UCZTA ALEKSANDRA.

Aleksandra pobladła. Rój złych przeczuć opadł ją i wżerał się jak skorpiony w jej serce.
Huk siekier rozszalał się na dobre u podnóża zamku, jakby tysiące drwali cięły bór dębowy.
— Rzecz oczywista — jęczała Salome — iż nowy szał ogarnął króla. Przewrotny Dyogenes pracuje nad jego myślami. Snadź rzecz okropną obmyślił, skoro mnie więzić każe w komnacie.
— Kypros — zawołała ze łzami — chodź do mnie!
Dziewczyna podbiegła chyżo do łoża królowej i uklękła z bijącem sercem.
— Kypros, co to być może? co huk ten znaczy? żali nie domyślasz się wcale?