Przejdź do zawartości

Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
248
POGROMCA.

wych szturmach, wykonywanych przez legie, cofnęły się z pod muru pierwszego. Szukały wytchnienia i snu za osłoną muru drugiego.
Dostrzegł to Jezus i szybko zawrócił do domu.
Noc zapadła nad miastem.
W obozach rzymskich cisza zaległa.
Gasły ognie płonące przed namiotami.
Ukojenie i odpoczynek po dniach krwi, mordu i pożogi bratały się z nocą i brały ludzkie istnienia w moc nieodpartą snu.
Jezus, syn Arysteusza szedł z Targowiska Wełny z ciężarem na plecach.
Wytężał ostatek sił, które długo drzemały w jego atletycznych ramio-