Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
233
POGROMCA.

spiżowych łbów, ale szczerba nie ukazywała się w nich żadna.
Jezus zdziczał jeszcze bardziej. Stawał się hardy, straszny. Kiedy jeden z żołdaków wszedł mu natarczywie w drogę, rozbił mu pięścią piersi, — zwalił na ziemię i przeszedł dalej, jak widmo o twarzy zielonej, nie oglądając się na to, co się stało. Nikt nie odważył się podnieść broń na niego.
Pewnego dnia o świcie huk taranów wzmógł się niesłychanie. Łoskot uderzeń niepohamowanych szedł wstrząsającem echem po całem mieście. A nad tą straszliwą kuźnią górował łomot niski, przeciągły, powtarzający się z matematyczną ścisłością, jakby biły pioruny po piorunach w opokę jerozolimską. Zdawać się