Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
217
ŻYCZENIE KLEOPATRY.

czynić taką sprawiedliwość... Rzym będzie tej samej myśli, co i my...
Rozszerzonemi źrenicami wchłaniała w siebie jego rozpacz. Nozdrza jej chwytały powietrze. Na ustach usiadł sfinks tajemniczy, uśmiechnięty. Nakoniec wyszła z komnaty lekko i cicho, jak zjawa.
Herod stał długo nieporuszony, zastygły w bólu. Wszystko zdawało mu się być snem i naprzemian rzeczywistością, z której śmierć była tylko jedynem wybawieniem. Tron, nadzy niewolnicy, płonące pochodnie, czerwone miecze — wszystko powoli zatańczyło w koło jego głowy. Wreszcie ścisnął skronie nadludzką siłą, krzyknął strasznie i wypadł z pałacu, jak obłąkany.

· · · · · · · · · · · · · · ·