Przejdź do zawartości

Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
188
PAN PRZYKAZAŁ.

— Ja tak myślę! — wrzasnął — nikczemny oprawco! żeś ty winien być padliną nie żywym!!
Nim ów oprzytomniał, co się podziało, krótki miecz zdobyty na żołnierzach wżarł się między jego żebra, a on sam runął trupem na ziemię.
— Pomściłem lud! — krzyknął Katlos tryumfująco i padł sam na nastawione ostrze broni.
Gasnącym wzrokiem pożegnał Rutę mdlejącą.
Ludzie Szymonowi dobili go i wraz z charczącym śmiertelnie Manakemem wyciągnęli zwłoki jego na ulicę.
Tufa usiadł na łożu swojem. Oczy mu zbielały, włosy zda się, stały się jeszcze siwsze niż przed chwilą. Wzniósł ręce w górę i tak wołał w ekstazie: