Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nek blade niebo złoci... i tak mi słabo, tak mi w oczach ciemno”. A w chwilę potém: „Cha, cha, ten śmiech mi łamie na ustach wyrazy i ból. Niech go uczuję głębiéj. Och, rozdziera — rozdziera mi wnętrzności... Już widmo ciemne myśli blednie, obumiera..” I wszystko przeszło...
W opisie strony psychicznéj Aldony, jako obłąkanéj, poszedł widocznie Słowacki za Szekspirem. Majaczenia z lat dziecinnych, z okresu gorącéj miłości; zamiłowanie w kwiatach, w piosnkach; wypowiadanie myśli dziwnych, po większéj części nie będących w związku z zapytaniem i okolicznościami zewnętrznemi — oto główne tło, na którém rysuje się kilka wybitniejszych szczegółów. Uznając taki sposób przedstawienia rzeczy za dosyć naturalny tj. odpowiadający duchowemu stanowi obłąkanych, zrobiłbym tylko jednę uwagę co do Aldony. Wiemy, że w ostatniéj chwili, oddzielającéj ją od pomieszania, żądała od Dowmunta róży z hełmu; Dowmunt spełnił jéj życzenie; ale kiedy już leżała w omdleniu, chciał ją wyrwać, „ażeby go nic nie przypominało“. Kwiat wprawdzie zerwał, ale łodyga w ręku Aldony została. Sądziłbym, że to ostatnie świadome wrażenie Aldony musiało silnie występować w czasie obłąkania. Poeta tego nie uwydatnił. O ile wiem, znajduje się jedna tylko wzmianka („Jeden kwiat polnéj róży i dużo rozmarynu“), i to w formie raczéj zwykłego przypomnienia sobie obrzędów weselnych, nie zaś osobistéj, a nader ważnéj pamiątki.