Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pomoc, zaś Piotrek Sobieński całe dnie w kuźni przepędzał i pracował pilnie. W fabryce w Warszawie doskonale się swego rzemiosła wyuczył, to też bryczki przez niego wyrabiane szybko zjednały sobie sławę na całą okolicę, gdyż były mocne, lekkie, pakowne i nie trzęsące. Co dobre, to się zawsze ludziom podoba, to też zamówienia wzrastały; nastarczyć było trudno żądaniom. Początkowo był zamiar, żeby na jarmarki wyroby te rozwozić i tam sprzedawać, ale gdy kilka pierwszych bryczek sprzedano, taki się odrazu zrobił ruch na miejscu, że nie było kiedy robić zapasów na jarmarczną sprzedaż... O dziesięć mil z okolicy przyjeżdżali ludzie z zamówieniami. Gospodarze okoliczni, patrząc na pracę i szybki dorobek Sobieńskich, zaczęli rozumieć, że nietylko na roli można żyć i pracować — a niejeden postanowił w duchu, żeby syna oddać do nauki rzemiosła: gruntu posiadali niewiele, — rozdrobniony w podziale między dziećmi utrzymania on nie da, więc trzeba spekulować inaczej.
W Olszance Wasążek ciągle sprawy prowadził, a Rokita zapracowywał się dla Chaskla.
Najtrudniejszym zwykle bywa początek, ale jak się co raz zacznie, to już idzie. Doświadczył tego i Wasążek, gdyż dopóki odgrażał się tylko na Kobiałkę, nic nie szło, ale odkąd rozpoczął proces i popierać go zaczął, to ruble nie szły, ale leciały, jak ptaki: jeden drugiego gonił, przeganiał, aż dno w mieszku stało się czyściutkie, jak szkło.
Każda sprawa jest trudna i kłopotliwa, ale