wiedząc, że jej pan ma ciągłe do tego domu interesa; zatrzymywała się również przed każdą karczmą. Jeżeli Wasążek zeszedł z wozu na rozgrzewkę, czekała spokojnie, dopóki nie wyjdzie; jeżeli zaś nie zsiadał i spał, stała przez jakąś chwilę i wlokła się w dalszą drogę.
Do pastwiska bydlątko było jedyne: zawsze znalazła drogę do cudzej koniczyny lub owsa, ale za najmniejszym szmerem, dosłyszawszy zdaleka odgłos kroków ludzkich, wynosiła się pocichutku na swoje miejsce i szczypała chudą, ale Wasążkową trawkę, bez obawy, że jej kto jakąś przykrość wyrządzi...
Nie było wypadku, żeby ją złapano w szkodzie, a przecież wyglądała nieźle, chociaż jej skąpy Wasążek cukierkami nie pasł.
Na noclegach i popasach, w cudzych stajniach i zajazdach, umiała się doskonale zdjąć z uździenicy i powyjadać obrok innym koniom, a sprawowała się przy tem tak cicho i spokojnie, że żaden furman się nie obudził i, co się dzieje, nie spostrzegł.
Pożywiwszy się, wracała na swoje miejsce i albo kładła się na słomie, albo też stała spokojnie, ze łbem nisko do samej ziemi spuszczonym, jakby jej życie obrzydło.
Ogromnie zaradne bydlątko!
Potulna i spokojna wobec Wasążka, Wasążkowej i małych Wasążczaków, które najbezpieczniej na niej jeździły, względem obcych ludzi była niezmiernie harda i nieprzystępna.
Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/30
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.