Przejdź do zawartości

Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tysięcy żyją wśród nas, na jednej ziemi, żyją w odosobnieniu; w znacznej części nieprodukcyjnie, szkodliwie dla ogółu.
Cóż z nimi zrobić? Przecież nie można ich ani wytopić co do nogi — ani naładować na jakąś olbrzymią furę i wysypać na grunt sąsiada — gdyż nie w taki sposób rozwiązują się kwestye społeczne w XIX wieku. Trzeba ich więc ucywilizować, oświecić, zachęcić i poniekąd zmusić do produkcyjnej pracy.
— Ale jak?
Otóż w tem jest sęk najtwardszy. Społeczeństwo chrześcijańskie na masę żydowską nie wywiera najmniejszego wpływu — bo wywierać go nie może. Jesteśmy rozdzieleni murem, który przez wieki budowano, a takie mury są, jak wiadomo, osobliwie trwałe. Pokolenia znoszą na nie cegły, historya zlepia je cementem, a pod wpływem wieków, ten mur stwardnieje, tak się zeszkli, że nie masz podobno oskarda, któryby go rozwalił... chyba tylko rozum, o tyle, o ile go namiętność nie zaślepia.
Chrześciańskie społeczeństwo nie ma wpływu na żydów — może więc żydowska inteligencya coś na tej szali zaważyć po trafi.