Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wał Beniamin — wracać się, to paskudna rzecz! Jeżeli Bóg nam dopomoże, to da nam także i torbę. Zostawmy więc tamtę w koszarach, może się komu przyda.
— Wiesz co, Beniaminie — rzekł Senderił — mój dziadek, rebe Senderił (niech odpoczywa w pokoju!) nie napróżno ukazał mi się wtenczas we śnie i rzekł: wstawaj, wstawaj, Senderił i leć, uciekaj, gdzie cię oczy poniosą! uciekaj, Senderił... Ach, Beniaminie, co to był za człowiek, nieboszczyk dziadek mój, rebe Senderił (niech odpoczywa w pokoju!), to był żyd co się zowie! pełną gębą żyd, bez żadnych kruczków, bez wykrętów. Nieboszczka moja babka (niech odpoczywa w pokoju) zawsze opowiadała mi...
Zanim Senderił zdążył opowiedzieć, co mianowicie babka mówiła o dziadku, dał się słyszeć donośny głos żołnierza, pytającego:
— Kto idzie!?
Żołnierz stał właśnie przy koszarach na warcie i, widocznie, zdawało mu się, że usłyszał głos jakiś.
Obadwaj zbiegowie przytulili się do parkanu, skurczyli się tak, że ich nie było znać wcale, nie śmieli oddychać ze strachu...