Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dówki. Patrząc na niego, każdy myślał, że ma do czynienia z waryatam, a słuchając tego co mówił, ludzie ledwie mogli powstrzymać się od śmiechu. Pozwalano sobie niesmacznych żartów względem niego. Gdyby Beniamin miał inne usposobienie, rozgniewałby się na głupotę ludzką i plunął na całą tę podróż, która, jak dotychczas, same mu tylko przyczyniła przykrości.
Robimy w tem miejscu przeskok, opuszczamy mnóstwo figlów i żartów, jakie Beniaminowi czyniono — nie chcielibyśmy albowiem rzucać na nasze społeczeństwo szpetnej plamy, za którą nawet przyszłe pokolenia musiałyby się rumienić.
Nie chcemy nawet wiedzieć o tych niesmacznych wybrykach; zapuszczamy na nie zasłonę i staramy się nawiązać na nowo przerwany wątek opowiadania.
„W Teteriwce, pisze w swoich foliantach Beniamin, jest wielkie zgromadzenie żydów (oby się szczęśliwie mnożyli i rośli). Zkąd się oni wzięli? jakiego są pochodzenia? jaki był ich początek? na to żaden z mieszkańców Teteriwki, choćby „pod chajrem“ spytany, odpowiedzieć nie potrafi. Mają oni tylko w tradycyi od ojców swoich, dziadków i pradziadków przekazane, jako