Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T. 2.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Za wydanie Sobka Jaworcarza nałożonych było dwadzieścia dukatów nagrody. Ale nigdy przenigdy byliby go nie chwycili, gdyby go jego honor nie zgubił.
Ścigali go dzień cały hajducy, strasznie zmęczony był. Odbiegł przecie ścigaczy, ale już ledwie dech łapał. Świeciło się w jakiejś chałupinie przy drodze w Harklowej — wszedł.
Zastał babę, chłopa, troje dzieci, dwie dziewki i chłopaka wyrostka; wieczerzali.
Pana Boga pochwalił, powiada: Dogoniłek sie drógami bez dzień, a i nie jodek nic, kiebyście mi krapke kwaśnicy dali, widzem, ze jécie, bo mie jaze pali na wnuku. A pote byk se ka lóg do rania.
Czy miał gazda wolę nocować go, czy nie — Sobek głową powałę wsparł — prosił