Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T. 2.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

byłaby rada, ale ojciec głośno bronił, żeby gdzie kto nie usłyszał, choć sroga pustka była wszędy na okół; więc nuciła z cicha, co jej się przypomniało i wyskała po cichutku: iii hi-heu!... Radaby była strasznie owce mieć i po halach je pasać. Najładniejsza była z sióstr, ale wątlejsza i słabsza.
I byłoby wszystko dobrze. Tak się stało, że zlecieli na grabierz ku wsiom za pogody. Tymczasem napadał śnieg i tropy po nich zostały. Wybrali się ludzie w pogoń za śladem, wicher jednak straszny przyszedł, drzewa łamał, więc wrócili. Jeden tylko śmiały strzelec, rodem ze Sławkowa, uparł się iść, a uparł się tem więcej, że go tropy dziwiły, bo jedne stopy chłopskie, ale inne drobne, kobiece. Chłop i trzy baby. Na świętego Marcina! Cóż to może być?! Baby za zbójników nastały?!... Nie wiedział on nic o Kopińskim i jego córkach, ale rozumiał, że wicher i tę bandę