Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.5.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wziął na plecy torbę, w rękę kij i poszedł. Rzekomo dziad.
Idzie pomiędzy chałupy, chodził cały dzień, wrócił wieczorem i siada na ławie zmartwiony, a gębę miał z jednej strony spuchniętą.
— No coz? — pyta się go baba. — Wtoraz ci sie na niewiaste udała?
— He — powiada chłop — obiór trudny. Zasełek ku piérsej: dała mi spyrki, zasełek ku drugiej: dała mi obrozek świencony, zasełek ku trzeciej: wyprała mi kosule — cos teroz wiés? Jedno scodra, drugo nabozna, trzecio robotna — syćkie dobre.
— Hm — mruknęła baba. — Iści ze obiór trudny... Ale coz ci to, co mas gębę spuchnionom?
— E to nic, ani gwary nie warce. Zasełek ku scwortej, dała mi w pysk — powiada chłop.