Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tydzień, dwa tyźnia — aboś zdrów, aboś hań! A tu to i trzidzieści roków pojeden przi babie stęka. Bacycie wy swoku Murzańskiego z Gronia?

Gęsiołecki i basy,
Murzańskiego to ciesy.
a kądziołka, wrzeciono,
bodaj sie to zbeśniło!

— Zje, kie wom, swoku, ino figle w głowie. Bedziecie załować. Pon Bóg je miłosierny, ale je niewierny. On cłekowi rozum dał, coby se radziéł. Haw ci cłece rozum dajem, ale Mi nie dowiérzaj. „Strzezonego Pon Bóg strzeze, leniwego kijem rzeze.“ On ta i was, swoku, wyrzeze, boście leniwy do jego wóle. On cłekowi babe stworzéł, coby mu do pomocy béła.
— Mnie ta w robocie nie przeręcy. Ja, jedno, juhas, drugie niestrasny gazda.