Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jest ci młodzi? Bo ta przecie i młodemu sie trefi, co umre.
A święty Jerzy powiada:
W czyścu by ich szukać potrzeba.
— Ej wiera! Terozeście wej panosku dobrze pedzieli! W cyjscu! — powiada Zwyrtała. — Hań bedom! Bedzie kerdel![1] Jedyć wiem: Marduła Jasiek, tén co go zabiéł Brzęk z pod Łysyńca, przi Howańcowej Bronci, hań; béł złodziej. Matejów Franek hań — obiesili go w Mikułasie, — cysto piéknie śtyry karcymy na Luptowie zrabował i pozpodpalował, cy tén pote niebedzie w piekle? Majercyk, Pietrzków, co go wóz z rudom na Skupniowym Upłazie prziwaléł, straśnie sie rad bijał — e, kieby tén haw prziseł! Niebyło nadeń tonecnika na sto wsi dookoła —

Ale Pan Bóg skinął ręką.

  1. stado.