Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bobków pełno, siano powdryptowane do śniegu — cud Pana Boga co nie ujrzeli!
Wójt głową pokiwał i oświadczył, że swój urząd zna i swoje zrobi.
Po południu, kiedy Murzański spał, czterech najtęższych chłopów we wsi weszło do jego chałupy, gdzie sam, niemając żony, ani dzieci mieszkał. Wstrząsnęli Murzańskim — zbudził się.
Na widok chłopów, zaczął się zaraz szeroko śmiać i pytać: co fcom?
Ale chłopi krzyknęli groźnie: Podź — i wzięli się wiązać Murzańskiemu ręce. Murzański się cieszył. Be ucieha! Be śmiéch! — powtarzał, wyciągając ręce do powrózków.
Wiedziono go przez wieś do wójta. Wieś cała wyległa, a Murzański się śmiał do wszystkich, pokazywał szerokie, białe, świecące zęby, rżał, sypał dowcipami. On wse rad béł, kie sie