Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— E, bracie! — pado mu dyasek. — Dobrześ ty padał, co kieby jo na twojim miejscu béł, tobyk sie nie to roz, ale trzi razy objesił! Ani dwie słowie! Stawka twoja! Podź!
Dźwignon sie hłop, nie uśli na trzi strzelenia w rumowisku, ale sie jus hłopu całke odmieniło, hoć doline dobrze znał, jak kieby hań nigda niebéł. Przidom ku wancie jednyj, dość godnéj, nadniós jom dyasek, a pod niom złota, śrybła, seliniejakiego dobra, co cud Pana Boga!
Nabrał hłop, kielo zdolał, worek sie ta jakisi stary kejsi w sałasie naloz, dyasek mu go igłom z cetyny i niciom ze smoły poznaprawiał, pozwięzował do niego, co jino móg. I śmieje sie i powiado dyabłowi: No, tok juz od teraźnia hłop. Na dzień to se bedem robotnika najmował, a noc to ta jesce