Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bolało to Zosię niezmiernie, jednak jej dumne serce nie pozwalało gwary z Jasiem zaczynać. Jego zaś młoda dusza radowała się sławą, jaka koło niego rosła, podziwem i zazdrością, z jakiemi nań spoglądali chłopi, uwielbieniem i upragnieniem, z jakiem nań patrzały dziewki. Jedynym cierniem tej sławy było to, że czuł, że Zosia się martwi i jeszcze okrutnie, — ale się przeprzeć nie mógł.
Ale razu pewnego, jednej nocy czerwcowej, przyśniło się Zosi, że widzi głowę Jaśka toczącą się po skale, od szyi odrąbaną. I przytoczyła się ta głowa pod jej stopy, zatrzymała chwilę i spojrzała na nią, jakby coś powiedzieć chciała, a nie mogła, i potoczyła się od jej nóg w przepaść i zginęła w ciemnościach.
Ten sen, który nieochybnie złe znaczył, tak przeraził Zosię, że mówić z Jaśkiem postanowiła.
Siedzieli właśnie za izbami, w sobotę pod wieczór, i patrzyli ku górom. Trawa ich oblała zielona i zieleniły się nad nimi olszyny i osiki, jasienie i jawory, co koło domu po za ściany rosły. Niewielki potok szumiał bystro pomiędzy krze, nim w młace zatonął, a na młace niebieskie niezapominajki kwitły kępkami i wiele żółtych i czerwonych kwiatów. Łąki też, jak okiem się-