Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

abo z końca Października na jesieniowisku. Zaroz my sie juz po te redykali dołu, du domu. Ten by ci béł dał, ino telo dobrze, co cie wej kolce na karku wybroniły... Ale za to béł wilk! Posukać takiego... Boś ta i ty słaby nie bywał...
Śpiewok, kielo to bedzie lat, kie my nawóz wozowali na saniak i przysuło nas? Be trzydzieści, abo pięć trzydzieści lat... Konia, sanie, zmiérwiło piéknie. Zniedobacka śnieg sie urwał, a takie zorowce u wirchu w lesie béły, nie utrzymały. Hej, kie chlusło! Kieby nie ty, jus byk tu dzisiok niebéł. Zamglałek do znaku! béł byk umarz. Aleś mie ty grzał i zratowiskoś mi dał godne, cok sie przecie osatał i du domu jek sie zwlók. Prowda — ta przez nowozu, przez konia i przez sonecek. Ale ta cłek béł młody, je to ta zaraz hnedziutki zdrowy béł...
Śpiewok, bacys, kie sie Jano Zatrenciański owce kraść na naskom hale iść zabrał? To béł hłop! Niemas dziś takiego ani z tej tu strony Tatrów, ani z hajntej. Béła wtedy bójka! Boś ty zacuł i zescekał. Hybaj jo do pola, Jędrek brat, Walek Marduła. A oni prziśli trzójmi, samo tak i jako nas béło. Hej, kieby nie ty i nie Bystra, niebyliby my rady dali! Jano jus pod kosare béł, nie nazdał sie, ze sie ku owcom obidwa wrócicie, bo ten drugi juhas luptow-