Przejdź do zawartości

Strona:PL Kazimierz Gliński - Bajki (1912).djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



WYRWIDĄB I WALIGÓRA




Dąb nie dąb, góra nie góra, aby jeno na drodze któremu z braci przeszkodą stanęły, musiały przed siłą ich ustąpić i to bez żadnego oporu. Cuda nie cuda opowiadano o nich, prawda z nieprawdą się mieszała, ale Wyrwidąb i Waligóra żyją w baśniach ludowych i nawet niektórym poetom natchnienia dodają. Kiedy żyli — dziś trudno powiedzieć! Jedni mówią, że za króla Kraka, inni do czasów Leszkowych żywot ich odnoszą, lecz ze względu na smoka, pokonanego przez nich, najprawdopodobniej wówczas król Krakus panował i gościł ich na dworcu Wawelskim.
W onych latach odległych nasz śliczny Kraków leżał wśród lasów nieprzebytych i jak wilk z zarośli wyzierał, a że otaczały go drzewa stare, duże, że stu ludzi jednego pnia objąć ramionami swemi nie mogło, trudno było rozszerzać się miastu, więc trochę za ciasno w niem ludziom, a królowi na Wawelu było, w którego skalnej jaskini smok straszny mieszkał i pożerał wszystko, co tylko mu w oczy wpadło. Smucili się ludzie, król się smucił, ale nijak poradzić sobie nie mogli. Nie było siekiery tak wielkiej, któraby mogła drzewa te olbrzymie zwalić; nie było miecza o ostrzu takiem, coby