Przejdź do zawartości

Strona:PL Kazimierz Gliński - Bajki (1912).djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KUBA CHCIWIEC.


Kuba urodził się już był chciwcem i skąpcem. Zaledwie oczy na świat Boży otworzył, pierwszem jego słowem, jakie wymówił, było:
— Daj!
Później, dziesięcioletnim malcem w szkole będąc, gdy go nauczyciel zapytał: »Ile ci jabłek zostanie, gdy, siedm ich mając, dasz braciszkowi dwa?« — odpowiedział bez wahania:
— Kiedy ja nikomu żadnego jabłka nie dam, panie psorze!
Nawet przed księdzem prefektem, wyliczając siedm grzechów głównych, wytrzepał bez zająknienia się:
— Pycha, łakomstwo, miłość bliźniego...
Wziął w skórę za to, ale przekonania swojego nie zmienił.
Urósł więc na skąpca paskudnego, grosze, jak mógł i gdzie mógł, do kieszeni zgarniał, nic nigdy dobrego ludziom nie zrobił, aż mu dali nazwisko pewnego stworzenia, na folwarku, w chlewku mieszkającego.
— Świnia, to świnia! — mruczał Kuba do siebie — ale co mam, to mam! a przez was psia zazdrość mówi, że i dziesiątej części mienia mojego nie macie!