Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ujrzał napoły, a które przed nim ucieka. Poeta, znalazłszy się w samotności, przepowiada sobie wiersze. Niejedno z tego, co mówi, jest niewątpliwie powszedniością. Ale tu i ówdzie wydobywają się z niego rzeczy oryginalne i piękne. To go zachwyca, pragnie, aby tego było więcej. W zwykłych naszych rozumowaniach powiadamy: „To mówisz ty, a to mówię ja“; lecz poeta wie, że nie on to mówi, że wydaje mu się to równie obcem i wspaniałem, jak i wam; i on pragnąłby takiej samej wymowy słuchać dalej. Zakosztowawszy raz tej nieśmiertelnej krwi bożej, nie może się nią nasycić, a że w takich poznaniach przedziwnie twórcza przemieszkuje siła, dlatego jest to sprawa niezmiernej wagi, aby rzeczy te wypowiedziano. Jakżeż mało z tego, co wiemy, zawarto w słowach! Ileż to kropli zaczerpnęliśmy z oceanu naszej wiedzy! A jakżeż przypadkowo tylko wydobyły się one na jaw! A ileż to jeszcze tajemnic drzemie w przyrodzie! I stąd pochodzi ta przegwałtowna żądza mowy i śpiewu, stąd dreszcz i bicie serca mówcy u wrót zgromadzenia — niewysłowiona tęsknota, aby myśl wyjawić jako logos czyli SŁOWO.
Poeto, nie wątpij, a wytrwaj! Mów: „Jest we mnie i musi wyjść ze mnie!“ Stój, rozczarowany i oniemiały, zająknięty i zawstydzony, wygwizdywany i wyszydzany, stój i walcz, aż szał obudzi w tobie ową potęgę marzenia, która każdą noc twojej podda władzy — potęgę, przekraczającą wszystkie granice