Przejdź do zawartości

Strona:PL Kasprowicz - Mój świat pieśni na gęśliczkach i malowanki na szkle.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziś, słyszę, chodzą inaczej,
Wnet cały świat się odmieni:
Na plecach mają pęk sznurów
I czekoladkę w kieszeni.

Haj! cóż to była za radość,
Kiedy rozpierzchłą gromadę
Gęślami zwoływał Sabała
Na postojową biesiadę.

I ja też siadywał z nimi,
Rozpakowywał z podziwem
Pękatą butlę za butlą,
Mięsiwo za mięsiwem.

Tak było dawniej, a dzisiaj,
Cóż ja dobrego robię?
Stoi przed wami kościelny
I grabarz w jednej osobie.

„Galica, Galica,
Galicowe dzieci!
Kiej Galica umre,
Syćko se ozleci!“

Galica, czy też Palica —
Jedno jest grzeszne ciało,
Żyję dotychczas, a syćko,
Jak plewa, się rozwiało!

Nikomu się na nic nie przydam,
Pustki są w moim czerepie!
Myć ciągle szklanki u Pietra?
Dobrze was, Panie, oklepię,