Strona:PL Kasprowicz - Mój świat pieśni na gęśliczkach i malowanki na szkle.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale to do rzeczy
Nie należy wcale:
Koń, gdy zerwie się, choć stary,
Pędzi, jakby w szale.

A zatem tak było:
Na ranek jam łasy,
Dziś mnie jeszcze wcześniej budzą
Krzyki i hałasy.

Myślę sobie w trwodze:
A cóż tam się staje?
Czy to pędzą dzisiaj na nas
Same czartów zgraje?

Czy skądsiś runęły
Na nas bolszewiki?
Zewsząd jakby płacz i jęki,
Jakby zamęt dziki.

Wybiegam z chałupy
Z rewolwerem w łapie:
Nic, to tylko drzewa rąbią
Na sąsiedniej grapie.

Słucham, nadsłuchuję:
Jęki i wzdychania;
Patrzę, patrzę: w mych się oczach
Smrek za smrekiem słania.

Niech rąbią, niech rąbią —
Na to nie poradzę —
Jestem tylko obywatel,
Od tego są władze.