Strona:PL Karol Miarka - Kantyczki 04.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

od poganów, * Oddal miecz Boski, daj żal, Panno święta! * Z rąk ojca ścięta.

Wtrąconej w ciężką trójokienną wieżą, * Bóg Ci pokarmem, Bóg Ci był odzieżą; * Nie odjęła Ci niewierna pokusa * Z myśli Chrystusa.

Rozmyśl, grzeszniku! jeśli bez racyi * Mleko po ścięciu ze krwią płynie z szyi, * Różowa czystość, rajska relikwia, * Z różą lilia.

Przez Twą, Patronko! wiarę Chrystusową, * Którąś uciętą potwierdziła głową, * Schyl serca nasze, niech się poprawimy, * Póty żyjemy.

Możesz być większa jak przy śmierci trwoga, * Najpewniejsza jest z Twych zasług załoga * Przed strasznym Sędzią; * Bo któż nie w obawie * Przy tej przeprawie.

Tu słabość, strach, ból, tu się i wzrok mroczy, * Tu piekło, grzechy wystawia przed oczy; * Dokąd się, dokąd, strapiony człowiecze! * Złość twa uciecze?

Barbaro święta! padamy przed Tobą, * Masz Boga pod Krwi i Ciała osobą, * Daj nam w tę podróż święte posilenie, * Pewne zbawienie.

Tyś szczodrobliwą podskarbinią nieba, * Hojnie udzielasz Boskiego nam chleba; * Bądź karmicielką w ostatnim terminie, * Żaden nie zginie.

Świętego Kostki osłabione siły * Chlebem Anielskim przez Cię się wzmocniły; * Przybądź z posiłkiem