Strona:PL Karol May - Winnetou w Afryce.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przysięgał stokrotnie, że jest to najlepsza ziemia w całej Kalifornji. Coś mnie ubodło. Byłem najmitą, a oto mogłem zostać gospodarzem. Koledzy Jankesa namawiali gorąco, ubiłem więc interes.
— Za ile?
— Za czterysta dolarów gotowizną.
— Czy Yankee był istotnym posiadaczem tego gruntu, czy też tylko spornym? Wie pan, jakie matactwa dzieją się przy tego rodzaju kupnach. Słyszałem nawet, że sprzedawano i kupowano tereny, których wcale nie było.
— Ale tu było inaczej. Zanim kupiłem, poinformowałem się u władz miejscowych. Ziemia ta istniała i należała do Jankesa, któremu bezwzględnie wolno ją było sprzedać.
— Ale czemu sprzedawał? Skoro ją tak chwalił, powinien był zachować dla siebie.
— Wyłuszczył mi powody. Tęsknił do awanturniczego życia i nie mógł usiedzieć na miejscu.
— Hm! Był to jednak wybieg.
— Bezwzględnie. Skoro dobiłem targu i wypłaciłem gotówkę, Yankee i jego towarzysze zaczęli mnie wyśmiewać. Powiedzieli wręcz, że kupiłem bagno, do niczego niezdatne błotnisko!...
— Błotnisko, a zatem swamp? Aha, zbliżamy się do Oil-Swamp!
— Owszem. Gospodarz mój, dowiedziawszy się o mojem niefortunnem kupnie, zaczął się na mnie gniewać. Niechętnie się ze mną rozstawał. Radził, abym uważał pieniądze za stracone i, nie zaprzątając sobie