Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   4   —

kle. Ten człowiek nie miał obojga uszu, a miejsce, na którem znajdowały się niegdyś, pokryte było śladami aktu przemocy. Widocznie poobcinano mu je bez litości. Z ramion zwisała mu ogromna dera, osłaniająca zupełnie górną część ciała tak, że wyzierały z pod niej tylko niezmiernie chude nogi w osobliwych butach, z których w Europie śmianoby się do rozpuku, należały bowiem do rodzaju obuwia, jakie wyrabiają i noszą zwykle gauchowie z południowej Afryki. Takie buty wyrabia się w ten sposób, że zdejmuje się skórę z nogi końskiej po odcięciu kopyta, wtyka się nogę ludzką w tę rurę, dopóki ciepła, i czeka się, aż ostygnie. Skóra przylgnie szczelnie do nogi i do stopy, tworząc temsamem doskonałe obuwie, które tę tylko ma właściwość, że się w niem chodzi na własnych podeszwach. U siodła wisiało coś podobnego do strzelby, co jednak przypominało raczej kostur, znaleziony przypadkowo w lesie. Klacz miała wysokie wielbłądzie nogi, głowę dużą, uszy przerażającej długości, ale była bez ogona, słowem wyglądała tak, jak gdyby ją poskładano z końskich, oślich i wielbłądzich części ciała. Szła z głową spuszczoną ku ziemi, uszy zaś, jakby zbyt ciężkie, zwieszały się tuż przy samej głowie jak u psa nowofundladzkiego.
Nowicyusz albo i doświadczony człowiek w innych okolicznościach uśmiałby się na widok tego jeźdźca i konia, mnie jednak wydał się ten człowiek, pomimo swej osobliwej postaci, jednym z owych westmanów, których trzeba wprzód poznać, zanim się oceni ich wartość. On nie przeczuwał widocznie, że tak blizko za nim podąża czterech najstraszliwszych wrogów preryowego myśliwca, bo nie byłby jechał tak wolno i swobodnie, lecz byłby czasem oglądnął się przynajmniej na nich.
W odległości stu kroków odemnie natrafił obcy na mój trop. Kto pierwszy go spostrzegł, czy jeździec, czy jego klacz, tego nie mógłbym powiedzieć, dość, że zwierzę się zatrzymało, spuściło głowę jeszcze niżej i zaczęło zezować ku śladom mego mustanga, przyczem ruszało żywo uszyma, to spuszczając je naprzód, to kładąc w tył,