Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   473   —

Najstarszy jest ulubieńcem i zostanie kiedyś dzielnym wojownikiem. Biega tak szybko, że nazwano go Pida, co znaczy: jeleń.
Kobiety krzątały się pośród namiotów, ale u Indyan nie wolno żonom i córkom jeść razem z mężami i synami. One jadają później i muszą się zadowolić tem, co zostanie, zato zaś wykonują wszelkie, nawet najtrudniejsze, roboty.
Szukałem wyspy. Niebo i wszystkie gwiazdy zakryły gęste, ciężkie, chmury, tylko ogniska umożliwiały nam rozpoznanie trzech wysp, położonych w niewielkich odstępach przy brzegu.
— Na której może się Sam znajdować? — zapytałem Winnetou.
— Chcąc to wiedzieć, musi mój brat przypomnieć sobie słowa tradera — odrzekł Apacz.
— Mówił, że ta wyspa jest blizko brzegu. Pierwsza i trzecia leżą dalej ku nam, a więc będzie to druga, środkowa.
— Prawdopodobnie. Tu na prawo jest koniec wsi, gdzie w czwartym, lub piątym namiocie mieszka Santer. Teraz się rozdzielimy. Ja muszę pojmać Santera, mordercę mego ojca i siostry, a Sam jest więcej twoim towarzyszem, niż moim, dlatego ty go poszukaj.
— A gdzie się potem spotkamy?
— Tu, skąd się rozchodzimy.
— Jeśli się nie stanie nic nadzwyczajnego, będzie to możliwe, ale gdyby którego z nas spostrzeżono przypadkiem, to powstanie wielki zgiełk, musimy więc oznaczyć inne miejsce, bardziej od wsi oddalone.
— Przedsięwzięcie nasze wogóle niełatwe, a twoje zadanie jeszcze trudniejsze od mego, gdyż musisz płynąć ku wyspie i dozorcy mogą cię zauważyć. Ciebie więc łatwiej spostrzegą, niż mnie. Gdyby cię przytem schwytano, skoczę ci na pomoc. Jeśli jednak uda ci się ujść, to powrócisz do naszej wyspy, ale okrążając, żeby ukryć przed nimi kierunek ucieczki.
— To jutro rano ślady zobaczą!