Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol May - Winnetou 01.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   195   —

czym zapale przeszedłem nad tem do porządku dziennego.
O tem, jak należy się skradać, czytałem dużo w młodości, a także słyszałem, odkąd sam już byłem na dzikim Zachodzie. Szczególnie Sam opowiadał i pokazywał mi często, jak się to robi. Starałem się go naśladować w tem, ale o umiejętności, jakiej mi dziś było potrzeba, nie mogło być nawet mowy. To nie zamąciło mi jednak wiary w siebie i w powodzenie przedsięwzięcia.
Leżałem w trawie i posuwałem się przez zarośla. Od obozu do miejsca, gdzie Inczu-czunę i Winnetou przywiązano do drzew, było z pięćdziesiąt kroków. Powinienem był posuwać się tak, żeby tylko palcami rąk i końcami butów dotykać ziemi, ale do tego potrzeba siły i wytrwałości, jaką zdobywa się przez długie ćwiczenie, a ja go jeszcze wtedy nie miałem. To też sunąłem się na kolanach i przedramionach jak czworonóg. Zanim oparłem gdzie ręce, obmacywałem to miejsce, próbując, czy niema tam kawałka zeschłego drzewa, które, złamane ciężarem mego ciała, mogło szmer wywołać. Ilekroć musiałem się przeciskać pod lub pomiędzy gałęziami, splatałem je najpierw uważnie, żeby się przesunąć, nie dotykając ich wcale. Jak z tego widać, odbywał się ten pochód bardzo powoli.
Apaczów poprzywiązywano do drzew po obu stronach otwartego trawnika. Obaj dowódcy znajdowali się, idąc od obozu, po lewej stronie. Drzewa ich stały na brzegu skrawka, a o pięć do sześciu kroków przed nimi siedział, twarzą zwrócony do nich, Indyanin, który ich, jako najważniejszych osób, pilnował. Ta okoliczność utrudniała mi moje zadanie i mogła je nawet udaremnić, ale ja obmyśliłem sobie sposób odwrócenia uwagi strażnika. Do tego potrzeba było kamieni, których tam jednak, napróżno zdaje się, byłbym szukał.
Przebyłem już prawie pół drogi i zużyłem na to przeszło pół godziny. Dwadzieścia pięć kroków w pół godziny! Wtem ujrzałem obok coś jasnego. Posu-