Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 03.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

oni zdążają? Tam po drugiej stronie skręcili na prawo, a więc nie poszli dalej wdół Grand-river, lecz wgórę wzdłuż potoku ku Dolinie Jeleni. Jadą więc Utahom wprost w ręce. Los swój sami sobie zgotowali i my nie możemy go odmienić.
— Oho! — zawołał Old Firehand. — W takim razie utracimy plany, które skradł kornel. Jeśli nie dostaniemy tych rysunków, to nie dowiemy się nigdy, gdzie leżą skarby Srebrnego Jeziora.
— Pomyśl, o ile nas wyprzedzili!
Old Firehand schylił się, aby jeszcze raz zbadać ślady, poczem rzekł rozczarowanym głosem:
— Niestety! Byli tu przed pięciu godzinami i znajdą się w rękach czerwonych, zanim jeszcze odbędziemy połowę drogi. Co się jednak stało z posłańcami, których Yamba Utahowie mieli wysłać do tej doliny? Ruszyli naturalnie przed nami, a jeszcze nie widzieliśmy ich śladów.
— Ci ludzie z pewnością nie pojechali konno, lecz pobiegli pieszo, — wyjaśnił Winnetou. — Dla pieszych droga jest znacznie krótszą, bo w mokassynach można przejść przez takie miejsca, na których konie i jeźdźcy połamaliby karki. Niech moi bracia myślą nie o kornelu, lecz o tem, że musimy te ślady pozacierać.
— Dlaczego pozacierać?
— Wiemy, że Yamba-Utahowie idą za nami. Muszą ślady kornela, które prowadzą wprost ku Dolinie Jeleni, uważać za nasze; wtedy pójdą za niemi, nie przypuszczając, że zeszliśmy na bok i umknęliśmy im. Dlatego nie powinni widzieć ani się domyślać, że już przed nami byli tu jeźdźcy. Niech moi biali bracia zatrą ślady,