Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sługują więc na życie. Tylko śmierć może zmyć z nich hańbę. Tak przeto mogą umrzeć biali jeńcy, a także ci, którzy jeszcze w niewolę Szoszonów — — —
Urwał, spoglądając z przerażeniem na obu wywiadowców, których przyprowadził Davy, Bob i Marcin.
— Czemu Mężny Bawół przestał mówić? — Zapytał Old Shatterhand. — Czy czuje, że pięść strachu sięga mu do serca?
Wódz opuścił głowę i milcząco wpatrywał się w ziemię. Nie zauważył, jak się za nim poruszyły gałązki. Old Shatterhand ujrzał głowę Apacza i spojrzał nań z niemem zapytaniem. Apacz odpowiedział lekkiem skinieniem.
— Teraz Oihtka-petay widzi, że jego nadzieja zwycięstwa była daremna, — rzekł Shatterhand. — Ale nie wyruszyliśmy, aby zabić odważnych synów Szoszonów, lecz by poskromić psy Ogallalla. Pozwalamy wam wrócić do obozu.
Podniósł się, podszedł do wodza i rozciął pęta. Wiedział, że zaczyna ryzykowną grę, ale był znawcą Zachodu i jego mieszkańców i był przekonany, że nie przegra.
Wódz stracił pewność siebie. Postępowanie białego było niepojętem szaleństwem. Uwolnił wroga, nie odzyskawszy swoich przyjaciół. A teraz podszedł do Moh-awa i uwolnił także jego.