Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ta moja ręka nie pogłaskała pana po buzi, — też z przypadku.
Oho, cóżto znaczy?
— To znaczy, że Ludwik Straubenberger nie da się wystrychnąć na dudka. Niby ma pan wygląd istnego podoficera! To pan jesteś owym podporucznikiem, pędziwiatrem, którego tak pięknie ośmieszyła córka stangreta. A teraz przyszedłeś tutaj, aby szpiegować i szukać dalszych okazyj. Zrezygnuj z tego, bo możesz odejść z grzbietem wychłostanym. Kiedy zbiera się na cięgi, to zawsze jestem do usług, zmiarkuj pan to sobie! Teraz odchodzę, a za pięć minut wrócę ze stangretem i z jeszcze innymi ludźmi, którzy chętnie zobaczą wesołą scenkę. Jeżeli stangret pozna pana, to wygarbujemy pańską oficerską skórę, że się podziurawi. Na tem kropka i, do zobaczenia!
Wygłosiwszy tę dosadną perorę, Ludwik podniósł się, zapłacił za piwo i wyszedł. Zaledwie znikł w bramie przeciwległego domu, Ravenow opuścił szynk. Nie miał chęci rozprawiać się z tego rodzaju ludźmii i wściekle przeklinał ów dzień, w którym wszystko się przeciw niemu sprzysięgło. Nie podejrzewał nawet, że informacje Ludwika, dotyczące obu kobiet, były fałszywe. — —
Tymczasem nadeszła pora, o której nieżonaci oficerowie zbierają się w kasynie na obiad. Ravenow nie omieszkał się zjawić. Właśnie żywo omawiano jego niezwykły zakład. Zasypano go setkami pytań. Usiłował uniknąć odpowiedzi; nie mogąc się jednak wykręcić, rzekł:

64