Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w szachy miała tak ciekawy przebieg, że oficerowie jeden po drugim wstawali, aby się jej przyjrzeć. Wkońcu Kurt wygrał pierwszą partję.
— Powinszować! — rzekł Platen. — Dawno już tego nie doznałem. Jeśli prawda to, że dzielny strategik jest także dobrym szachistą, jest pan w każdym razie nader użytecznym oficerem.
Kurt czuł, że poczciwiec powiedział to, aby mu wynagrodzić doznane przykrości. Rzekł zatem:
— Nie należy, jak wiadomo, odwracać wniosków. Jeśli dobry strategik jest równie dobrym szachistą, to nie wynika z tego, bynajmniej, że dobry szachista powinien być dobrym oficerem. Zresztą, w pierwszej partji pragnie się tylko poznać swego przeciwnika. Spróbujmy drugą! Zdaje się, że przegram.
— Myli się pan chyba. Przy sposobności, wymienił pan nazwisko kapitana v. Rodensteina. Czy nie jest to nadleśniczy Wielkiego Księcia Hesji?
— To on.
A, znam go. Jest to stary, sękaty, równie gburowaty jak uczciwy zrzędzicki, bardzo lubiany przez swego władcę.
— Doskonale go pan scharakteryzował.
— Poznałem go w Moguncji u swego wujka, który jest jego bankierem.
— Jego bankierem? Nazywa się Wallner, o ile wiem.
— Słusznie. Muszę panu oświadczyć, że moja ciotka, siostra mojej matki, poślubiła owego Wallnera, a więc mieszczanina, który wskutek tego jest także krewnym naszego majora, a mego wujka.

128