Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Każdy odważny obywatel, który pragnie uchronić ojczyznę przed zdradą. Kapitanie Shaw, czy jak się pan tam nazywa, pójdzie pan ze mną. Jesteś aresztowany!
Wobec niebezpieczeństwa wrzekomy Shaw odzyskał zimną krew. Wiedział, że zginie, jeśli go teraz zaaresztują. Musiał uciec. Ale jak? Sień była obstawiona, lecz ulica chyba wolna? Tam, a więc przez okno, jest droga do ratunku! Trzeba było zaskoczyć urzędnika. Trzeba było doń podejść, nie budząc podejrzeń. Miał chyba przy sobie broń. Z miną zdumioną uchwycił Shaw kuferek, otworzył i rzekł:
— Panie komisarzu, to chyba pomyłka! Zajrzyj pan do tego kuferka. Listy polecające i świadectwa dowiodą panu...
Umilkł. Powoli zbliżył się do urzędnika; stał przy nim, trzymając kuferek. Ale naraz wypuścił z rąk i z taką siłą ścisnął raptownie urzędnika za szyję, że komisarz, nie spodziewający się napaści, stracił oddech. Twarz posiniała; ręce kurczowo łopotały w powietrzu, członki drżały. Kiedy ręce opadły, Shaw ostrożnie pozwolił mu runąć na ziemię. Policjant był niemal zaduszony.
Aha, już napół ocalałem! — mruczał Shaw. — Co znaczy taki szczur lądowy wobec kapitana Grandeprise!
Zamknął kuferek i podszedł z nim do okna, które otworzył. Na pustym trotuarze nie widać było policjantów. Jakaś dorożka zatrzymała się przed sąsiednim domem. Shaw stanął na parapecie. Skok był wysoki, ale nie niebezpieczny. Jeden sus — Landola stał

113