Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Być może, dzień najbliższy będzie waszym dniem ostatnim.
— Będziecie musieli od tego zamiaru odstąpić! Nie jesteście moimi sędziami!
— Jesteśmy. Na Far West postępujemy według praw prerji. Nawet gdybyśmy nie brali pod uwagę poprzednich zbrodni, wystarczyłoby już to samo, żeście ostatniej nocy nas napadli, a za dnia urządzili pułapkę. Ważyło się nasze życie. Życie za życie — tak brzmi prawo prerji!
— Weź to pan na rozum, sir! Chcemy się z panem dzielić.
— Nie. Żądamy wszystkiego.
— Nic z tego! Moje ostatnie słowo: albo połowa, albo nic!
— Dostaniemy więcej.
— Nic nie dostaniecie, nic! — krzyczał z wściekłością. — Zamordujcie nas, zabijcie: wszystko mi jedno! Umrę z pociechą, że jesteście i zostaniecie golcami, bo pieniędzy nigdy, nigdy nie znajdziecie!
Słowo nigdy poprostu ryczał. Odpowiedziałem spokojnie:
— Niech się pan nie unosi! Wiem, co wiem. Znam torbę skórzaną, w której Jonatan schował pieniądze.
— Skórzaną — —? — zapytał niemal bez tchu. — Czy widział ją pan?
Obejrzał mnie tak, jakgdyby życie jego, zawisło od mojej odpowiedzi.