Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cho siedzą, inaczej udowodnimy im celność naszych strzałów!
Po tych słowach zapanowało głębokie milczenie. Nie mogliśmy dojrzeć, co się działo nad nami na wyższych piętrach, ale cisza, która zaległa, świadczyła, iż kobiety posłusznie spełniły rozkaz Apacza. Podobnie mężczyźni: prawie nikt nie ośmielił się wejść na drabinę. Winnetou krzyknął na nielicznych śmiałków:
— Natychmiast wracajcie do ogniska! Kto nie usłucha odrazu, dostanie kulkę w łeb!
Yuma znali Apacza. Mieli taki respekt przed nim i przed jego srebrną strzelbą, że czem prędzej pobiegli do ogniska. Kiedy wszyscy się tam skupili, rzuciłem pytanie:
— Kto jest waszym przywódcą? Niech wystąpi na kilka kroków, bo Old Shatterhand chciałby z nim pomówić.
Upłynęła niedługa chwila, nim jeden z czerwonych, ociągając, wysunął się na kilka kroków i zawołał:
— Niema już przywódcy między nami. Każdy znaczy tyleż, co drugi, ale mimo to chcę posłuchać, co Old Shatterhand ma nam do powiedzenia.
— Przedtem jednak posłuchaj i zobacz co innego! Spójrz na sęk drzewa, które wychyla się z ognia. Za chwilę zniknie.
Przyłożyłem niedźwiedziówkę i wycelowałem. Trudno było trafić przy niepewnem migającem świetle. A jednak bez troski spuściłem kurek i wypaliłem. Sęk