Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strzałów dla przestraszenia Yuma. Pierzchnęli czem prędzej. Odpędzaliśmy ich w ten sposób coraz dalej, aż wreszcie jeden po drugim wszyscy znikli nam z oczu. Schronili się do cieśniny, która z kanjonu Flujo bianco wiodła do kotliny puebla.
Dotarliśmy wreszcie do niej. Tu było więc owo miejsce, gdzie miała nas spotkać klęska.
— Tu chciano nas rozgromić — rzekłem do Judyty. — Połowa Yuma oczekiwała w przesmyku, a druga połowa, ukryta nad strumykiem, miała na nas uderzyć ztyłu.
— Jesteś pan djabłem, istnym djabłem! — syknęła wściekle.
— Nie przeczę, sennora. Przyznaję również chętnie, że z prawdziwą przyjemnością poślę kulę każdemu, kto zechce opuścić tędy pueblo. Tam w kotlinie skupili się wszyscy wasi. Jesteście uwięzieni. Usiądziemy u wylotu cieśniny i nie wypuścimy nikogo. Jest nas tylko trzech, ale warto wziąć pod uwagę, że poza strzelbami, mamy jeszcze dość rewolwerów, że ja mam swój sztuciec, o którym stary Melton opowie pani wiele ciekawych rzeczy. Rozporządzamy conajmniej sześćdziesięcioma strzałami bez ładowania. Uprzytomnij to swoim ludziom! Powiedz także, że nikomu nie damy pardonu, jeśli włos spadnie z głowy jeńca! A nie zapomnij dodać, że mamy wyśmienity słuch. Ktokolwiek zechce się wykraść, usłyszymy go zdaleka i nie minie go śmiercionośny śrut. A teraz wróć do swoich! Nam sennora nie jesteś już potrzebna. Ale ponieważ umówiłaś się z nami na jutro w południe, przeto posiedzimy