Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozumiewawcze skinienie. Sir Emery udawał śpiącego. Wymknęła się pani, podeszła do mnie, przecięła więzy i w dodatku byłaś dla mnie aż tak łaskawa, żeś mi powiedziała wszystko, co chciałem wiedzieć. Teraz prawdopodobnie domyśla się pani, czemu moja twarz coraz bardziej głupiała. Współczuję pani; nie jest przyjemnie natrząsać się z kobiety. A więc porzućmy ten temat. Dodam tylko, że muszę cię spętać, gdyż mogłabyś uwolnić teraz prawdziwego Meltona.
— Spętać, mnie spętać? Nie ścierpię więzów! Czy poważy się pan na tak niesłychaną brutalność? Niestety, można się tego po panu spodziewać!
— Niech się pani nie oburza. Pani stosunek do Jonatana jest karygodny. Pani wie, że to morderca, oszust, a jednak udzielasz mu pomocy i zamierzasz brać część jego łupu. Jest więc pani współwinną. A zatem mam przed sobą oszustkę i, skoro przeszkadzam jej stawać mi na zawadzie, nie popełniam aktu brutalności, lecz uciekam się do uprawnionych i koniecznych środków zapobiegawczych. Winę powinna pani sobie same przypisać.
— Ja już nie mogę panu szkodzić.
— A jednak. Mógłbym panię unieszkodliwić, nie wiążąc jej — i nawet jestem na to gotów — pod warunkiem, te sennora odpowie prawdziwie na parę pytań.
— Dobrze! Niech pan pyta.
— Przedewszystkiem zwrócę pani uwagę, że nie