Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niema jeszcze powodu do rezygnacji. Może zdołamy go schwytać.
— Wątpię. Przebywa już za oceanem i schroni się w bezpiecznem miejscu.
— Cóż z tego? Czy ojciec jego nie ukrył się daleko? A jednak znaleźliśmy go w Tunisie. Sądzę, że syn nie jest sprytniejszy od ojca. Właściwa trudność polega na tem, że ci trzej szubrawcy podzielą między siebie zdobycz. Jeśli nawet schwytamy jednego, odzyskamy tylko jedną trzecią majątku.
— A więc przypuszcza pan, że Harry Melton maczał w tem rękę?
— Jestem jak najbardziej tego pewny.
— Na czem polegała jego rola?
— Hm! — Jak się nazywał autor tych dwóch listów, a zarazem podrabiacz pańskiego podpisu?
— Hudson.
— Jak dawno pracuje u pana?
— Półtora roku.
— Przypuszczam, że niema go już w pańskiem biurze?
— Oczekuję jutro jego powrotu. Dostał telegraficzną wiadomość o śmierci brata, wobec czego dałem mu dwutygodniowy urlop.
— Gdzie mieszkał i umarł jego brat?
— W St. Louis.
— A więc możemy być pewni, że Hudson nie pojechał w tym kierunku. Jakże pan się z nim poznał?
— Miał piśmienne rekomendacje. Z początku był zatrudniony jako zwyczajny pisarz, aczkolwiek