Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rej polecę cię jego łaskawości. Przypuszczam, że ukarze cię łagodnie.
— Uczyń to, effendi, uczyń! Twoje słowa niosą ulgę mojemu skołatanemu sercu i krzepią moją duszę.
Emery zwrócił się do mnie po angielsku:
— Głupstwo! Albo wcale nie pomagajmy, albo pomóżmy do końca. Ten drab nie jest złym człowiekiem. Jeżeli wróci do Krüger-beja, to wprawdzie, dzięki twemu wstawiennictwu, nie rozstrzelają go, ale, co najmniej, obetną nos i uszy, lub wyłoją skórę, poczem wypędzą na cztery wiatry. Cóż tedy pocznie? Pominę już, że tem poleceniem wtrącisz Pana Zastępów w rozterkę z obowiązkiem. Przez wzgląd na ciebie będzie musiał ułaskawić przestępcę, wszyscy zaś żołnierze wiedzą, że powinien ukarać go surowo. Wystawiasz na szwank jego honor wobec wojska. — Jak daleko stąd do granicy Algeru?
— Jeśli można ominąć wioski i studnie, to bardzo niedaleko. Drogę karawanową, gdzie się znajduje miejscami woda i wioski, w których można kupić lub dostać żywność, piechur przejdzie w dwadzieścia godzin.
— Czy wpobliżu są jakieś placówki francuskiej armji?
— Tak, w Tybesie. Stąd — dwadzieścia cztery godziny drogi.
— Tam go poślij! Dam mu pieniądze. W Tybesie zaś zaciągnie się do wojska zwycięskiej Francji.