Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To ciekawy dreszczyk — obozować na tem samem miejscu, na którem leżeliście spętani.
— Ciekawy? Nie jest to odpowiednie określenie. Najchętniejbym się stąd wyniósł. Jakiego zdania jest Winnetou?
Lecz Winnetou sądził, że trzeba zostać na miejscu. Wieczór zbliżał się szybko — nie zbywało nam tutaj na wodzie i paszy. Czegóż jeszcze można było pragnąć! Jednakże czułem w sobie jakąś niejasną niechęć.
Konie, wietrząc pod warstwą piasku paszę, odgarniały ją kopytami, niczem renifer, wydobywający mech z pod śniegu. Teraz można je było napoić.
Następnie zbadaliśmy dokładnie okolicę, albowiem tutaj, wpobliżu rzeczki, łatwiej było o spotkanie, niż na bezpłodnej równinie. Dla westmana zaś każde spotkanie łatwo może przyjąć niebezpieczny obrót. Dlatego badałem okolicę bardzo skrupulatnie, ale nie odkryłem nic podejrzanego. Już miałem wrócić do swoich, gdy padł strzał. Nie przeląkłem się bynajmniej, myśliwy poznaje natychmiast odgłos każdej znajomej broni. Poznałem, że strzelił Emery. A że strzał się nie powtórzył, nie było powodu do troski. Skoro wróciłem do obozu, zobaczyłem, że Emery upolował tłustego ptaka. Nie wzięliśmy mu tego za złe, bo też spragnieni byliśmy smacznego mięsa.
Upatrzywszy miejsce na nocleg, roznieciliśmy ogień, aby usmażyć indyka. Smakował nam wyśmie-