Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Do Uled Ayarów.
— A więc Uled Ayuni są twoimi, wrogami śmiertelnymi. Wiem, że zaprzysięgli wam zemstę krwi. Może nazbyt wiele odważyliście się, podejmując pielgrzymkę bez straży.
— Kto mógł z nami jechać? Jesteśmy bardzo ubodzy. Nie mamy nikogo, ktoby z nami pojechał, aby ochronić w potrzebie.
— Ale twój mąż, twój ojciec mogli ci wszak towarzyszyć!
— Chcieli, ale musieli zostać, gdyż nagle powstała zwada z żołnierzami baszy. Mój pan i ojciec uchodziliby odtąd za tchórzów, gdyby pojechali z nami, zamiast stanąć do walki.
— Powinniście byli przeczekać do końca zatargu.
— Nie godziło się czekać. Ślubowaliśmy rozpocząć pielgrzymkę w określonym lom ed dżuma[1] i nie mogliśmy złamać ślubu. Wiedzieliśmy o niebezpieczeństwie, grożącem ze strony Uled Ayunów, i dlatego pojechali na południe, drogą okrężną, prowadzącą przez tereny zaprzyjaźnionych Meidżerów.
— Dlaczegoście nie wrócili tą samą drogą?
— Mój towarzysz był stary i słaby. Wędrówka wycieńczyła go do reszty, sądził więc, że nie przetrzyma okrężnej drogi. Dlatego obraliśmy drogę najkrótszą.

— To wielka nieroztropność. Nieboszczyk był stary, ale nie sędziwy. Słabość nie usprawiedliwia tej

  1. Piątek.