Strona:PL Karol Dickens - Wigilja Bożego Narodzenia.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

interesem? I cóż mię obchodziła miłość bliźniego, litość, pobłażanie, dobroć — które są najważniejszym naszym interesem? To przecież powinno było mnie zajmować! Interesa handlowe, zyski, samolubstwo — czyż nato nas Bóg stworzył? Okropny, straszny obłęd!
Wniósł w górę obciążone okowami ręce, jak gdyby chciał okazać ten bolesny owoc swych prac, zabiegów, wysileń; następnie z rozpaczą spuścił je ku ziemi...
— I dzisiaj, właśnie dzisiaj — ciągnął głucho — w chwili kończącego się roku najcięższe znoszę męki. Dziś, kiedy gwiazda Boska wskazuje nam drogę, prowadzi do Betleemskiej stajenki, jak przywiodła mędrców do żłobka Zbawiciela. A ja go nie widziałem, jakby nie było na ziemi ubogich, nędznych mieszkań, do których mię mogła prowadzić jej Boska, cudowna światłość!
Na te słowa Scrooge uczuł nową trwogę, jakieś dziwne wspomnienie błysnęło mu w duszy, drżał i trząsł się, jak w febrze.
— Posłuchaj mnie — zawołał duch łkającym głosem — czas ucieka, moja chwila nadchodzi!
— Słucham — rzekł Scrooge płaczliwie — słucham, lecz Jakóbku, ulituj się nade mną, nie mów długo, odejdź. —
— Nie wiem, za czyją wolą stanąłem przed tobą widomy, w ziemskiej postaci, — niewidzialny jestem przy tobie bardzo często.
Na tę niemiłą wiadomość Scrooge uczuł dreszcz śmiertelny; pot lodowaty zaczął mu spływać z czoła.