Strona:PL Karol Dickens - Wigilja Bożego Narodzenia.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zakładów. Niewymownie cieszę się z mojej pomyłki.
— Niestety, instytucje te nie są w możności zaspokojenia potrzeb strasznej nędzy. Dlatego staramy się, korzystając z radosnej chwili, zebrać trochę pieniędzy na mięso, chleb i węgiel dla tych nieszczęśliwych, którym trzeba koniecznie przyjść z pomocą, ponieważ przykra pora roku najdotkliwiej i najboleśniej odczuwać każe niedostatek.
— Ileż pan dobrodziej każe wpisać?
— Nic! — odpowiedział Scrooge.
— Zapewne pragnie pan ukryć nazwisko?
— Pragnę, żebyście mi, panowie, dali pokój. Ponieważ zapytujecie mnie, czego sobie życzę, taka jest moja odpowiedź. Ja sam nie weselę się wcale na Boże Narodzenie, skądże więc dziwne żądanie, żebym dostarczał próżniakom środków do zabawy i rozrywki? Płacę podatki, przyczyniam się więc do utrzymania zakładów, o których mówiłem — kosztują one bardzo dużo; — a ci, którym tam jest niedogodnie, niech sobie szukają gdzieindziej przytułku.
— Są tacy, którzy się docisnąć nie mogą — są inni, którzy woleliby raczej umrzeć, niż..
— Ah, jeżeli wolą umrzeć — przerwał Scrooge — tem lepiej, — tym sposobem uniknie się przeludnienia. Zresztą, wybaczą mi panowie, nie znam się na tem i nie mam czasu.
— Gdyby pan sobie życzył obznajmić się —
— To do mnie nie należy; człowiek ma dosyć zajęcia z własnymi interesami. Dobranoc panom!
Zrozumiawszy nakoniec, iż wszelkie przedsta-