Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/366

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

temu pożyczył pieniędzy w mej obecności u Startopa.
— To i cóż z tego? otrzymał je z powrotem.
— Nie chciałem przez to powiedzieć, żebyś ich nie zwrócił — odrzekłem — ale powinieneś trzymać język za zębami i nie mówić o nas i o naszych pieniędzach.
— Tak myślisz? ale powiedz ze swej łaski....
— Chcę rzec, — ciągnąłem, starając się utrzymać powagę — że ty nigdybyś nami nie dał najdrobniejszej monety, jeśliby nam było potrzeba.
— Masz słuszność, nie dałbym wam ani jednego pensa... ani jednego!
— Nie mogę uznać brania pieniędzy w takich okolicznościach za honorowe.
— Nie możesz uznać! — powtórzył Drummel, — O, Boże!
Było tego za wiele, nie czułem sił do dłuższego panowania nad soba i nie zwracając uwagi na przestrogi Herberta, rzekłem:
— Przestań, panie Drummel! Kiedyśmy poruszyli tę kwestyę, mogę pana zapewnić, że zauważyłem z Herbertem, jakeś wydarł te pieniądze!
— Nie pragnę o tem wiedzieć, coś pan zauważył wraz z Herbertem — ordynarnie odpowiedział Drummel. I słyszałem, że półgłosem posłał nas obu do dyabła.