Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

spełnić jego prośbę. Piliśmy poncz i gawędziliśmy do dziewiątej.
— Nadszedł czas wystrzału — rzekł Uemnik, odkładając na bok fajkę. — Jest to przyjemność dla ojca.
Wróciliśmy do zameczku, gdzie zastaliśmy starca przy kominku, rozpalającego pogrzebacz: oczy jego błyszczały z zadowolenia z powodu mającej się odbyć wielkiej ceremonii. Uemnik trzymał w ręce zegarek i nie spuszczał z niego oczu, póki nie nastąpiła chwila, w której wziął od starca rozpalony do czerwoności pogrzebacz i udał się na bateryę. Wkrótce po jego wyjściu rozległ się tak silny wystrzał, że cały maleńki dworek drgnął, gotów rozwalić się i zadźwięczały znajdujące się w nim kubki i szklanki. — Starzec, który jak mi się wydawało, mało nie spadł z krzesła, ledwie przytrzymał się zań rękami, zawołał z zachwytem:
— Wystrzał! Słyszałem go!
Pomiędzy wystrzałem a kolacyą, Uemnik pokazał mi swą kollekcyę rzadkości. Wszystko to było po największej części karnego pochodzenia; znajdowało się między niemi pióro, którem sporządzono sławny sfałszowany dokument, dwie brzytwy, kilka pasm włosów, rękopisy ze spowiedzią skazanych na śmierć, o których pan Uemnik rzekł, że „wszystko to do ostatniego słowa blaga!“
Wszystkie te rzeczy były rozmieszczone między ładnie ułożonymi wyrobami z chińskiej